że bała się poruszyć. Towarzyszył mu drugi głos, głos Camryn.
Z bijącym sercem Willow wstała, by dać im znak, że ktoś słyszy ich rozmowę. Nie chciała podsłuchiwać. Chmura minęła księżyc i Willow dostrzegła parę oblaną srebrzystą poświatą. Wstrzymała oddech. Scott i jego szwa- R S gierka stali w odległości zaledwie kilku metrów od altanki. Scott obejmował Camryn. - Czy wyjdziesz za mnie za mąż, Camryn? - Usłyszała pełen niepewności głos. Zakryła dłonią usta, by nie krzyknąć. Zdjęła buty i stąpając na palcach, wróciła do domu. Na szczęście w kuchni nie było nikogo, więc jej rozpacz przeszła niezauważona. Pobiegła do dzieci, Zauważyła, że drzwi Lizzie są uchylone, a w łazience naprzeciwko pali się światło. Słychać było odgłosy Obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne ? kto mu podlega? wymiotowania. Willow weszła do środka. Na podłodze klęczała zapłakana Lizzie. - Och, Lizzie! - Willow uklękła obok swojej podopiecznej. Zaczęła głaskać ją po plecach. Czuła, że dziecko drży. - Biedactwo! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że się źle czujesz? - Bo to moja wina. - Lizzie podniosła głowę, ukazując spoconą i zapłakaną buzię. - Kucharka powiedziała mi po kolacji, Moda lata 50. Kobiecość i kokieteria żebym nie jadła już więcej czekoladowego tortu, ale był taki pyszny, że wykradłam jeszcze dwa kawałki. Już wcześniej źle się poczułam, więc poszłam cię poszukać. - Dziewczynka z trudem powstrzymywała łzy. Oparła się o krawędź wanny. Nie protestowała, gdy Willow mokrym ręcznikiem obmyła jej twarz i rozczesała posklejane włosy. Cały czas wpatrywała się wielkimi, nieszczęśliwymi oczyma w nianię. Willow czuła się okropnie. - Poszłaś mnie szukać - wymamrotała. - I nie mogłaś znaleźć? - Zeszłam na dół i zajrzałam do bawialni, ale tańczyłaś z panem Brennenem i tak dobrze się bawiłaś. Nie chciałam przeszkadzać... R S - Och, Lizzie, kochanie!-Willow przytuliła dziewczynkę. - Pan Brennen i tańce nic mnie nie obchodzą! Zależy mi na tobie! Obchodzi mnie, co dzieje się z tobą i z twoim rodzeństwem. Jestem tu, by się wami opiekować. Na tym przecież polega moja praca, ale nie tylko. Uwielbiam to robić! Kocham was wszystkich bardzo! Lizzie wtuliła się w nią. Małe rączki owinęły się wokół zielonego materiału sukienki. Willow zaczęła nucić, a potem Kim jest ReZigiusz (rezi style)? cicho śpiewać kołysankę, która zawsze uspokajała Jamiego. - Tę piosenkę śpiewała mi mamusia! - Bardzo ją kochałaś, prawda, skarbie? I na pewno wciąż za nią tęsknisz? Lizzie kiwnęła twierdząco głową, wciąż tuląc się do piersi Willow. - Ale już mniej - wyszeptała. - Odkąd ty przyjechałaś do Summerhill. Przepraszam, Willow, przepraszam, że byłam taka niedobra. Zachowywałam się tak dlatego, że bardzo się starałam, by cię nie polubić.