- To wcale nie takie łatwe.
- Boisz się? RS 59 - A jak myślisz? Jessica spojrzała na Nancy. - Jeśli chcesz iść do schroniska i się przespać, to ja tu mogę co jakiś czas zaglądać. Nancy potrząsnęła głową. - Nigdzie nie pójdę, zostanę z Jeremym. Jessica skinęła głową. - Dobrze, skoro tak wolisz. Ja pójdę i troszkę posiedzę z Mary. - Jessico... - Jeremy zaczął spontanicznie, lecz zawahał się i urwał. - Tak? - Zostań z nią, proszę. Nie zostawiaj jej samej ani na chwilę. Zostań z nią przez całą noc. Możesz to zrobić? Bardzo cię proszę. - Nie zostawię jej, obiecuję. Jej pokój jest przy tym samym Obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne ? kto mu podlega? korytarzu, tylko trochę dalej, dlatego możesz mnie zawołać, gdybyś czegoś potrzebował, gdybyś czuł się nieswojo albo po prostu chciał chwilę pogadać. Przed północą Nancy zasnęła na krześle przy jego łóżku, lecz chociaż spała, przynajmniej nie był sam. Mary również nie była sama, czuwała nad nią Jessica, co z jakiegoś powodu było ważne, przynajmniej Jeremy tak to odczuwał. On też wreszcie zasnął, lecz spał niespokojnie, gdyż wciąż praca gazeta prawna słyszał nieustanny szum wiatru, który zdawał się szeptem powtarzać jedno i to samo słowo. Wampir... Ale przecież wampiry nie istnieją. Istnieją... Ogarnął go strach, próbował się obudzić. Otworzył oczy, lecz nie miał pewności, czy na jawie, czy we śnie. Nad nim ktoś stał - mężczyzna w szerokoskrzydłym kapeluszu i długim skórzanym podróżnym płaszczu. RS 60 Przyszedł sprawdzić, czy z Jeremym wszystko w porządku? Czy zachodził również do Mary? Na pewno nic jej nie groziło z jego strony, gdyż przybył im na pomoc. Jeremy zamknął oczy, a kiedy otworzył je ponownie, mężczyzna znikł, zostawiając po sobie... poczucie bezpieczeństwa. Dziwne. Ranny zasnął znowu i tym razem spał spokojnym, głębokim snem. RS 61 ROZDZIAŁ CZWARTY - Jeśli nie ma pan nic przeciw temu, panie Peterson, zacznijmy od początku - rzekła z uśmiechem Jessica. Siedziała w dużym skórzanym fotelu, trzymając długopis i otwarty Pierwszy dzień wiosny 2022 notes, podczas gdy Jacob Peterson, ostatni pacjent tego dnia, tkwił w dziwnej pozycji na kanapie w jej nowoorleańskim gabinecie. Jessica nigdy nikomu nie mówiła, by się położył, prosiła tylko, by pacjent rozgościł się i usiadł wygodnie. Jacobowi widać było wygodnie, gdy siedział nieco skurczony z szeroko rozstawionymi nogami i ze splecionymi dłońmi, do tego z ponurym marsem na czole, do którego czasem dochodziło jeszcze łypanie spode łba. To była ich pierwsza sesja, lecz Jessica w ciągu minionych lat miała już wielu podobnych pacjentów, zarówno nastoletnich, jak i dorosłych. - Od początku... - mruknął. - No to początek jest taki, że starzy kazali